Reżyser "Po tamtej stronie" znowu zabiera nas do świata knajp i restauracji - tym razem w stylu bardzo retro. Retro są również bohaterowie tego filmu. Jak przeterminowane produkty żywnościowe, których nikt już nie chce. Muszą więc chcieć samych siebie. W zasadzie każdy kadr pokazuje, że to kino fińskie - z charakterystycznym czarnym humorem, sarkazmem, z tymi wszystkimi postaciami jakby z innego czasu, zawieszonymi w smętnej historii, gdzie nawet śpiewanie jest ponurym odtwarzaniem, bo liczy się karaoke. Tymczasem w tle wojna na Ukrainie, a całość jest opowieścią o tym, że każdemu należy się bliskość. Minimalizm, dowcipne dialogi, lekkość ujęcia tematu i melancholia skryta w oparach papierosowego dymu. Ogląda się z zafascynowaniem, obserwując szczegóły. Na przykład wystrój mieszkania bohaterki.