ale, jak dla mnie, to najlepszy ze wszystkich filmów z serii. Najmroczniejszy, najdojrzalszy, bez ckliwości i tego bądź co bądź miłego, ale momentami zwyczajnie nudzącego baśniowego klimatu. Nie nudziłem się w ogóle, nie mogę zrozumieć zarzutów o to, że film był zbyt powolny. W zamian za brak scen akcji w końcu otrzymałem wiarygodny portret trójki bohaterów. I mój subiektywnie największy plus - tak jak nienawidzę kina drogi, tak tutaj wędrówka została, moim zdaniem, wspaniale ukazana.
Jestem raczej odmiennego zdania, choć przyznam szczerze, że nie przepadam za tą serią, ale jak miałbym wybierać najlepszą, to raczej nie byłaby to ta.
Pierwsza część bardzo mi się podobała, czego z pewnością nie mogę powiedzieć o następnych, bo były już gorsze w szczególności dla kogoś kto czytał książkę. Nie wiem może na Harrego jestem już za stary, choć z tego co pamiętam nigdy za nim nie przepadałem.
tak tak... druga część też była świetna... i nie pal głupot że jesteś za stary... Hobbita oceniłeś na 10 a jest klimatu Pottera tyle że w gorszym wydaniu
Nie wygaduj głupot, że jest klimatu Pottera, bo porównywanie Pani Rowling do Tolkiena, to totalna głupota...
Akurat Hobbita czytałem, jak stwierdziłem to na samym początku, ale widzę, że mam do czynienia z kolejnym dzieciakiem, który nie czyta ze zrozumieniem. Hobbit jest podzielony na trzy filmy i o każdym z osobna trzeba wypowiedzieć się całkowicie inaczej. W pierwszej części nie ma tylu ubytków jak w kolejnych.
A Twoja wyższa wypowiedź o porównaniu nie była przytoczona tylko i wyłącznie do filmu, więc wypowiedziałem się ogółem. Ludzie zanim się wypowiecie na jakikolwiek temat, przeczytajcie wszystko i się zastanówcie, ponieważ Twoje wypowiedzi brzmią jak typowego "gimbusa".
to ty sobie kpisz... ale takie osoby znam. Hobbitowi 10 a Potterowi 5 i 6 dają nic nie wiesz o tej serii...
Osobiście uważam ekranizacje części I - III i VII za bardzo dobre. IV jest co najwyżej średniawa, natomiast V-VI uważam za zepsute. Przyczyna jest dość prosta: "długość" filmów. Tomy IV - VII są dość obszerne i każda z ich ekranizacji powinna składać się z dwóch części. Tak się nie stało i scenarzysta musiał dokonać cięć i przeinaczeń, a niektóre elementy w ogóle pominąć, by zmieścić się w czasie wyświetlania. Do tego - od części III brak jakiejkolwiek edycji rozszerzonej. Chociaż w sumie to przy takiej skali zmian nie bardzo byłoby co rozszerzać...
Zadecydowali producenci, nie scenarzysta czy reżyser (notabene scenarzysta we wszystkich częściach jest ten sam). Ja osobiście nie jestem producentem ani przedsiębiorcą, nie jestem w stanie stwierdzić, czy podział na dwa filmy poczynając od części IV byłby tak samo (lub bardziej opłacalny), niż jednorazowy kastrat.