Nie żebym uważał, że ten film jest zły. Bo tak nie jest. Ale ten film jest po prostu taki... zwyczajny. Owszem historia opowiadana na ekranie ma ładunek autentyzmu. Relacja zgwałconej podczas wojny matki z własną córką- owocem tego gwałtu jest kreślona ciekawie i subtelnie. Zbanić nie popada w manierę ani w tani sentymentalizm. A jednak prostota tej historii, która jest jej zaletą staje się też największą wadą. Film się kończy, a w widzu niewiele zostaje. Zbanic używa bardzo prostych środków wyrazu, brakuje jej własnego charakterystycznego stylu właściwego wielkim reżyserom. Takiego jak np. styl Kusturicy.
Sama nawet najbardziej interesująca tematyka nie wystarcza. Trzeba jeszcze ją odpowiednio przekazać. Zbanic opowiedziała tę historię poprawnie. Tylko poprawnie. A można było pokusić się o więcej. Wydaje mi się więc, że nagroda w Berlinie była przyznana mocno na wyrost.
Właśnie... Nie ma wątpliwości, że historia opowiedziana w filmie jest znacząca i nie błaha. Dramat wojny i świata który po wojnie zostaje. Niestety sam film oddzielając go od fabuły nie jest czymś ponad przeciętność.
Fakt, że wzrusza i szokuje, że nawołuje do myślenia, ale tak naprawdę obserwujemy tragedie w naszym otoczeniu również i to one powinny pobudzać w nas emocje.
W naszym otoczeniu - dzięki Bogu - nie mamy wojny ani traumatycznych po niej konsekwencji. Dziękuję autorom tego filmu za nową jakość, jaką wprowadził do mojego postrzegania tematu.
Jeszcze jedna uwaga odnośnie samego filmu. Moim zdaniem tematyka filmu nie wymaga żadnych fajerwerków produkcyjnych. Prostota środków przekazu jest dla mnie wielkim atutem filmu. Doskonałą grę aktorską, jako główny środek wyrazu, uważam strzał w dziesiątkę.