Make art not war to hasło przewodnie jednego z bydgoskich klubów. Zgadzam się z tym, ale uważam również, że sztuka musi czasem wziąć udział w wojnie. Dowodem na to jest ten film, którego nie tyle co realizacja, ale cały proces produkcji jest czynnym udziałem w walce. Mówi o tym, że człowiek jest gotowy zginąć w obronie zwierzęcia o wiele silniejszego od niego samego. I w rezultacie odnoszę wrażenie, że został stworzony nie po to, aby go obejrzeć i odstawić na półkę z resztą "to już zobaczyłam/zobaczyłem". Ma w sobie siłę, która wiele może zmienić na świecie. Polecam wszystkim.