Mam wrażenie, że autor nie umie rozmawiać z ludźmi… wiele ciekawych wątków pominiętych, nie miały nawet szans na rozwinięcie się. 10 sekundowe przerwy w rozmowie, podczas których zaczynało skręcać z niezręczności.
Często same rozpoczynanie rozmowy wydawało mi się mało serdeczne.
Rozumiem, że aby wyciągnąć czystą esencje z człowieka należy mu nie przerywać, niech mówi co chce… ale też nie przesadzajmy w drugą stronę. Nie odczułam zaciekawienia drugim człowiekiem - bardziej „Panie! Kręcę film z balkonu! Powiedz Pan coś, co to życie?”
Miałam bardzo duże oczekiwania względem tego filmu, pomysł genialny a tu klapa w moim odczuciu :(
Mam identyczne wrażenia po obejrzeniu filmu. Autor może jest dobrym reżyserem, ale na pewno bardzo kiepskim rozmówcą, przez co potencjał filmu nie został w pełni wykorzystany.
Tak, momentami też to czułam. Zwłaszcza podczas ostatniej rozmowy z Robertem. Widać było, że Robert chce opowiedzieć konkretną historię, a Pan Paweł uczepił się jednego zdania i to o nie dopytywał. W efekcie główna wypowiedź rozmyła się.
Miałam też momentami poczucie braku empatii, nietaktu w stosunku do niektórych rozmówców (Pan, który powiedział, że stracił ukochanego - reżyser na siłę dopytywał się czy mieszkali razem, "jak to rozwiązali". Ani słowa na temat straty o smutku rozmówcy.)
Pomysł świetny, ale zabrakło czasami taktu i po prostu miłości do drugiego człowieka i szacunku do historii jaką ma do powiedzenia.
Pomysł genialny ale trudny w realizacji. Ze względu na to, że jest
kręcony z balkonu gdzie dwóch rozmówców musi do siebie krzyczeć.
Nie każdy w takiej sytuacji jest skory do opowiadania o swoim życiu
i to obcemu człowiekowi. W dodatku żeby zgromadzić materiał na film
takich rozmów pewnie trzeba było przeprowadzić tysiące nie raz długo
czekając aż ktoś się zgodzi na rozmowę i powie coś ciekawego.
Przeprowadzając tyle tych rozmów słysząc o problemach innych ludzi każdy
wpadłby po pewnym czasie w lekką znieczulicę albo czułby się poirytowany,
co zresztą słychać w niektórych rozmowach. Moim zdaniem to nie kwestia rozmówcy,
istnieje film dokumentalny z 1995 roku o tytule "Wszystko się może przytrafić"
bardzo podobny do tego, gdzie 6-letni chłopak jeździ po parku hulajnogą i nawiązuje rozmowy z osobami siedzącymi na ławkach. Dziecko ma mniejsze wyczucie o co można pytać a czego nie można i nie bierze jeńców ale ze względu na to, że to dziecko wiele rzeczy uchodzi mu płazem a ludzie się przed nim otwierają w rozmowie ponieważ nie czują skrepowania i tłumacząc mu różne rzeczy odpowiadają na pytanie co jest ważne w życiu czyli odpowiadają na pytanie jaki jest jego sens. W tamtym
filmie nie trzeba było genialnego rozmówcy ale reżyser znalazł genialny sposób na dotarcia do drugiego człowieka żeby opowiedział mu swoją historię.
Warto dodać, że "Wszystko się może przytrafić" to film taty Pawła Łozińskiego - Pan Marcela Łozińskiego - a tym chłopcem był jego brat Tomek :-)
Odniosłam identyczne wrażenie, jeden z ciekawszych wątków filmu został zupełnie rozmyty pod koniec. Jestem bardzo ciekawa dalszej historii Pana Roberta.
A moim zdaniem to jest właśnie fantastyczne . Te niedomówienia i niedosyt,który film pozostawia. Jednie urywki zdarzeń,emocji,zarysy postaci. Reżyser do nikogo nie pozwala się nam zbliżyć zbytnio gdyż nie o sympatię do poszczególnych aktorów mu chodzi. Mocniej wybrzmiewa każda z historii,właśnie przez to,że wszyscy są tak naprawdę głównymi zbiorowymi bohaterami i żaden z nich nie jest ważniejszy od pozostałych.
Zgadzam się! Ta niezręczna cisza w trakcie filmu też jest piękna. Można wtedy dużo dostrzec w drugiej osobie - skupić się na jej mimice, mowie ciała.
jak to dobrze przeczytać dobry komentarz na samym szczycie forum. Facet (twórca) zadaje pytanie na pełnym spontanie, a po ewentualnej odpowiedzi milknie jakby go zamurowało, mimo że gadka o banałach
Muszę się zgodzić i bardzo mi z tego powodu przykro! Z wielu z tych rozmów można było wyciągnąć dużo więcej. Chciałam się zagłębić w historie, a wiele razy zamiast tego czułam się niezręcznie. Choć łatwo pewnie mi mówić nie siedząc na balkonie.
Miałem to samo odczucie i zdziwiłem się ocenami zauroczonych krytyków. Jedna krytyczka, Kaja Klimek, pyta: "Jak to jest, że Łoziński nawet w 30 sekund jest w stanie zbudować z balkonu most do serca?" Ja właśnie tego w bardzo wielu momentach nie widziałem, a widziałem skręcanie w ważnym temacie w nieważne informacje - kiedy ludzie mówią coś ważnego, ale nie chcą zdradzać konkretnych osób, to on uparcie dopytuje: ojciec, mąż? Jakby to było najważniejsze, a nie odczucia i przeżycia bohatera/bohaterki. No bardzo było odczuwalne, że autor nie potrafi rozmawiać. I te banalne pytania...
I dlatego oceniłeś ten film na 9? Bo taki słaby? Wow. Ludzie,płakać się chce jak was poczytać, i te "oceny" filmu, dodajmy absolutnie wybitnego! Nie znam sie, to się wypowiem. Jak to w Polsce. "Autor nie potrafi rozmawiać". Buaha. Ręce opadają po prostu pod takim komentarzem. Może piszcie o tym, na czym się znacie, najlpiej na innych portalach okay? Np. o składnikach na rosół, albo o meczu futbolowym.. :-(
To kim trzeba być, jakie mieć wykształcenie i doświadczenie by móc wypowiadać się o umiejętności przeprowadzania rozmowy, zadawaniu pytań i empatii? :)
Według mnie film i cały zamysł był super, ale faktycznie w pewnych momentach czułam, że pytania były nietrafione, a w innych trochę nietaktowne. Nie wpłynęło to aż tak na mój odbiór filmu, ale jeśli by pewne wątki pociągnąć inaczej, zadań inne pytania i może wybrać inny fragment na końcówkę to mogłabym dać nawet wyższą ocenę.
Pomaga wykształcenie psychologiczne :) Ewentualnie jakakolwiek wiedza na temat procesów emocjonalnych, mentalnych, inteligencji emocjonalnej czy podstawowych umiejętnościach pomocy psychologicznej.
Oczywiście każdy może rozmawiać jak chce i jak czuje. Ale moje odczucie bazujące na wspomnianej powyżej wiedzy jest dosyć podobne do Twojego. Też mam wrażenie, że momentami Łoziński nie wiedział co powiedzieć i w niezbyt zręczny sposób prowadził te rozmowy. Ale umiejętność nawiązywania kontaktu zdecydowania trzeba mu oddać.
Super film! Podsuwa pomysł na bardziej dokładne przyjrzenie się własnemu życiu, ze swojego balkonu. Sami znawcy - ten film miał być konkursem krasomówczym czy oratorskim popisem reżysera? Oczywiście empatyczni wszyscy - ten film nie był poświęcony panu Robertowi - tutaj uważam, że autor aż nadto wyeksponował tę postać w stosunku do innych ciekawszych bohaterów. Daję 9 -kę - za pomysł i za fajnie spędzony czas przed ekranem. Miłośników "Chłapków do wzięcia" zapraszam do Polsatu.
W istocie, pytania zbyt często bardzo powierzchowne. I nieznośna dbałość o tzw. polityczną poprawność. Choć sam pomysł na film doskonały i niektóre wypowiedzi (rosyjskojęzyczny monter gazomierzy, Pani Jadwiga, francuski dyplomata, pani na wózku ) doskonałe.
A przepraszam... Czy żeby być krytykiem na Filmwebie trzeba skończyć jaką uczelnię, zdobyć jakiś dyplom?
Te opinie "krytyków" nic nie znaczą.
Komentarz w punkt. Czekałem na ten film i się zawiodłem. Praktycznie przewijałem, bo z balkonu wiało wszystkim tylko nie ciepłem rozmówcy z którym można byłoby się podzielić "życiem". Kwintesencją jest "nie właź mi na to ogrodzenia ja mikrofon tam mam" - do dziecka.
przecież nie mas pojęcia o tym jak dokładnie przebiegały te rozmowy, widzisz tylko wersje ostateczna, zmontowaną
Pamiętaj, że to nie jest komfortowe, przygotowane studio telewizyjne na kanapie, tylko siedzący na balkonie obcy facet z kamerą a Ty idziesz np do pracy. Który nie może nadużywać wścibskości, stąd wymaga to dystansu do rozmówców, by nie uciekli. A dokumentalista wyszedłby na creepera, co i tak już mu na pewno zarzucano. Stąd myślę ta ostrożność.
Też mi to trochę przeszkadzało, ale im dłużej, tym bardziej zrozumiałem, że w takiej formie dokumentu należy oddać mikrofon rozmówcy i dać mu głos na tyle, na ile sam zdecyduje się opowiedzieć. Gdyby każdy miał rozwinąć swoją historię, ten film albo byłby o 4 osobach, albo musiałby trwać z 4h.
A dzięki temu mamy taki przelotny obraz o społeczności i to najlepsze rozwiązanie
Rozumiem idee i pamietam o tym, ale można być powściągliwym, a zarazem ciepłym, serdecznym, zainteresowanym czyjaś historią.
Nie chodzi o to, aby każdy rozwinął swoją historię nie wiadomo jak. Chodzi o odczucie widza, że prostym pytaniem można było skierować rozmowę na nowy, ciekawy tor. A dostaliśmy dopytywanie (wścibskie moim zdaniem) smutnej kobiety w urodziny kim jest ta osoba, mimo że kilkukrotnie odmawiała odpowiedzieć co było czuć. Dostaliśmy „zrób coś, opowiedz wierszyk” do małej dziewczynki jakby była zwierzątkiem w zoo, czy zmiażdżenie pod butem tematu mężczyzny, który stracił partnera pytaniem o to jak udało im się rozwiązać kwestie mieszkania. To było wścibskie moim zdaniem.
Polecam jeśli ktoś nie zna na fb People of NY i Honyego, który potrafi zatrzymać kogoś nawet w tej drodze do pracy i przedstawić jego historie w szalenie interesujący sposób. Spodziewałam się podobnego formatu, tylko w skrócie i z balkonu. Dostałam drętwe często rozmowy. Nie każdy umie rozmawiać z przypadkowym człowiekiem. To tez jest sztuka.
Zgadzam się, to prawda. Były takie momenty, gdzie też uważałem, że prosiłoby się o lepsze pytanie. Ale z drugiej strony świadczy to o tym, że te rozmowy były prawdziwe i nieprzewidywalne.
Tak jak w życiu, ile razy mamy po czasie spóźnioną ripostę, albo "mogłem go zapytać o to". Tzn - świadczy o tym, że nie miał przygotowanych pytań na kartce tylko działał chwilami, najprościej jak się da.
Natomiast ten reżyser chyba wychodził z założenia, że czasami warto rzucić jakimś na siłę banalnym pytaniem i patrzeć co rozmówca z tym zrobi. To bardzo często działa i skupia uwagę na rozmówcy, a nie np na dziennikarzu z parciem, lub twórcą-showmenem.
Zakładając, że nagrał ze 100x więcej materiału niż jest w filmie - pewnie miał dużo lepiej przygotowane pytania, ale już odpowiedzi nie były ciekawe.
Co do pana z mieszkaniem. Chyba się nieco przestraszył i wycofał się ze sfery osobistej, to powierzchownej, czyli zapytał o formalności. Może wyczuł, że to krok za daleko. Albo być może była taka odpowiedź, ale uznał, że nie należy jej dawać do filmu.
... w sensie - widząc ból rozmówcy, który stracił największego towarzysza w życiu. Ciągnięcie tej rozmowy z poziomu balkonu w takim trybie "przelotnym" to już spore ryzyko. Nawet trochę dylemat moralny by nie doprowadzić kogoś obcego do płaczu, zepsuć mu dzień, a po chwili powiedzieć "ok to do widzenia, niech pan idzie sobie dalej, nagrałem, elo".
Tak, to prawda, akurat ta rozmowa bardzo mnie wzruszyła. To interesujący punkt widzenia. Ja jednak oglądając ten film wyszłam z założenia, że nikt nie powie czegoś, czego by nie chciał. Niekiedy lepiej jest się wyżalić osobie obcej. Oczywiście mogło być inaczej, jednak aby dokonać jakiejkolwiek analizy/oceny musimy sobie coś założyć.
Ta forma banalnych pytań - świetna forma, moim zdaniem, jako pierwsze pytanie. Jako oswojenie rozmówcy. Potem rozmówca mówi to co chce, testuje też w tym przypadku balkonowego reżysera jak bardzo jest zainteresowany. I tu powinno się pojawić coś, co pociągnęło by fajnie tę rozmowę. I do tego piję.
Cóż, jakby nie patrzeć niezręczność też jest częścią naszego życia i mamy na to dokument. :D
Mnie się film bardzo podobał i wydaje mi się, że Łoziński jako rozmówca świetnie się sprawdza - nie jest nachalny, nie jest zanadto męcząco empatyczny - to też jest sposób na wydobycie czegoś z osoby, właśnie taka postawa. Ponadto, przede wszystkim dostaje od osób to, co jest potrzebne w filmie, widz rozumie, co się dzieje w życiu danego bohatera na podstawie czasem kilku słów, nie trzeba dociekać.
Hmm, ja tego tak nie odebrałam. Czułam empatię i serdeczność reżysera, wydaje mi się, że jego rozmówcy też - traktowali go z sympatią, otwierali się przed nim. Taki typ osobowości, taka oszczędna forma komunikacji - może to też odzwierciedla, na jakim etapie jako społeczeństwa są nasze rozmowy? Że dopiero uczymy się tak autentycznie i bezpośrednio rozmawiać o emocjach, a kiedy ktoś nam powie coś bardzo osobistego, nie zawsze wiadomo jak zareagować? Nie odczułam też żadnej niezręczności, ta cisza musiała wybrzmieć... Czasem tak w życiu jest. Gdyby te rozmowy były bardzo pogłębione, jak na terapii, powstałby z tego zupełnie inny film (serial ?) i nie wybrzmiałaby tak dobrze esencja. Moim zdaniem oszczędność formy i pytań była potrzebna, żeby uchwycić właśnie tę esencję. Można sobie dużo dopowiedzieć z tej ciszy, ze słów i reakcji niewypowiedzianych - a może to moja wyobraźnia :) Bardzo mnie ten film poruszył, nie zmieniłabym niczego.
W którym miejscu napisałam, że to był wywiad?
Napisałam, że reżyser nie umie rozmawiać, albo dosadniej dla Ciebie pisząc - nie umie prowadzić przelotnych rozmów pod balkonem.
ty na pewno potrafisz, bierz dziewczyno kamerkę i kręć arcydzieło. kto ci broni? widać, że znasz się na tym wyśmienicie, o niebo lepiej niż ten marny reżyser. nie wiem co cię zatrzymuje? robisz arcydzieło i wszyscy będą usatysfakcjonowani.
Rozumiem, że się ze mną nie zgadzasz - w porządku. Zluzuj trochę portki to tylko moja opinia, nie wiem dlaczego Cię tak zabolała. :/ Super, że nikt mi nie broni, ale ja po prostu nie chcę :) rozumiem, że żeby skrytykować film trzeba nagrać teraz jakieś arcydzieło? XD
portki zawsze mam zluzowane,
twoje wypowiedzi są tak autorytatywne, rzeczowe, kompetentne, że zastanawiam się co cię powstrzymuje? wreszcie pojawiła by się nowa gwiazda na poszarzałym i nijakim firmamencie polskiego dokumentu. co film to arcydzieło, klękajcie narody.
przecież powtórzę raz jeszcze znasz się na wszystkim lepiej, wszystko rozumiesz, jesteś najmądrzejsza, jesteś niekwestionowanym autorytetem w każdej dziedzinie. naprawdę nie rób tego polskiemu dokumentowi, ba nie rób tego Polsce i zabłyśnij wreszcie.
Dobra, a umiesz coś napisać na temat? Zawsze tak nieudolnie próbujesz po kimś jechać jak się z nim nie zgadzasz? Jak widać po wcześniejszych wypowiedziach są osoby na poziomie, które nawet jeśli się nie zgadzają z czyjąś opinią to są w stanie normalnie o tym pogadać albo po prostu napisać, że uważają inaczej. Ććć skąd w Tobie tyle jadu? A jaka bogata wyobraźnia, ile sobie już dopowiadasz…
Pytasz co mnie powstrzymuje - napisałam wcześniej. Może poćwicz czytanie ze zrozumieniem.
zawsze nieudolnie próbuję po kimś jechać jak się z nim nie zgadzam? o jaka znawczyni mojego tematu. nie dość że filmu dokumentalnego to jeszcze i mnie. jakiego jadu i w jaki to sposób po tobie "jechałem,"?wychwalając cię pod niebiosa? to ty może poćwicz czytanie ze zrozumieniem, a jak czujesz się dotknięta tym"jechaniem" zgłoś sprawę do filmwebu. masz jakieś problemy w którym mógłbym ci pomóc nieodkryta(jak dotąd) gwiazdo polskiej sztuki kinematograficznej i nie tylko?
Ale ja nie pisałam, że zawsze to robisz, to nie było stwierdzenie, a pytanie. Pytam, bo nie jestem znawcą Twojego tematu. Ale za to Ty mojego jak widać jesteś wybitnym. :)
No tak, bo wcale Twoje wypowiedzi nie były sarkazmem…
Nie czuję się dotknięta, jedyne co czuje to to, że było to zbędne.
To bardzo miłe z Twojej strony, ale nie, dziękuje za pomoc.
aaa czemu mi to zrobiłaś.... taka wartościowa i genialna gwiazda polskiego kina przestała ze mną gadać NIEEEE co za cios chyba się załamię....
Pomysł był ale racja jest że reżyser nie umie rozmawiać z ludźmi ... Nawet nie był przygotowany na pytania ....
Według mnie umie i świetnie sobie radzi - inteligentny widz odczyta, co stoi za niektórymi zdawkowymi odpowiedziami.
dokładnie. Ja bardziej doceniam to że nie zadaje miliona pytań. Tylko właśnie milknie. Daje przestrzeń na wypowiedź swoich rozmówców.
Niestety w firmie poza pomysłem nie ma nic więcej. Tak jak autorka tematu napisała, reżyser nie umie rozmawiać, zadawał źle, nieinteresujące pytania. Do tego kilka z rozmów jest na tyle sztucznych że jestem pewny że były reżyserowane. Spodziewałem się czegoś więcej
A w moim odczuciu o to właśnie chodziło, drążenie historii to byłby taki zwykły dokument, który musiałby być oparty o jakieś konkretne zdarzenie, a tu jest tajemnica niedomówienie, film w którym ważne są głównie związki, wszystkie nawet te psie … niedopowiedzenie jest tu jedną z głównych wartości - trochę tak nie współcześnie …
Otóż to. Niedopowiedzenie jest na wagę w złota - w czasach, gdy wszystko jest dopowiedziane.
Popieram przedmówców! Co więcej, mam jakieś takie (może głupie) podejrzenie iż właśnie z braku komunikatywności autora większość rozmówców była podstawionych. Warto zauważyć, że niektóre rozmowy są dość spontaniczne, zawstydzone, a "kwestie" innych bohaterów, jakby odwijane z kliszy. Szczególnie, to widać przy ponownym seansie. Zaznaczam - to tylko takie moje nieuczesane myśli ;)