Catherine Hardwicke ("Zmierzch") stworzyła thriller fantasy, który jest interpretacją klasycznej baśni. Przez lata mieszkańcy Daggerhorn utrzymywali zawieszenie broni z wilkołakiem - bestia zmieniła jednak zasady. Valerie (Amanda Seyfried) przekonuje się, że z wilkołakiem łączy ją niezwykła więź, za sprawą której staje się i podejrzaną… i przynętą.
Nie wiem dlaczego większość osób tak krytykuje ten film. Moim zdaniem jest dopracowany i ma
naprawdę fajny charakter. Jedynie nie do końca podoba mi się koniec, dlatego odjęłam jedną
gwiazdkę. W niektórych momentach nawiązuje do klasycznej wersji czerwonego kapturka w sposób
udany.
Oglądając wczoraj "Red Riding Hood", miałem wrażenie że oglądam jakiś "Zmierzch". Nie zdziwiłem się, gdy zobaczyłem kto jest reżyserem.
Po pierwsze: wszystkie kobiety w zacofanej, średniowiecznej wiosce wyglądają jak Madonna na koncercie. Nie wiedziałem, że w tamtych czasach istniał botoks, Taft na każdą pogodę i...
Wspaniała baśń. Przesycona uczuciem niespełnionej miłości i żaru tęsknoty. Doskonała soczysta rola Garego Oldmana zakłamanego pogromcy wilkołaków, który w głębi duszy lęka się tak samo jak wieśniacy. Ogląda się film bajecznie. Realizm zacofanego średniowiecza, każdy ma jakąś mroczną tajemnicę.
No i niesamowita...